TEST: Bestune T77, czyli falstart w chińskim wydaniu. Sprawdzamy SUV-a z Państwa Środka
Bestune to chińska marka koncernu FAW Group, która w ostatnim czasie dotarła do Polski. Podobnie jak wielu jego rodaków, samochód próbuje kusić kierowców znaną i sprawdzoną formułą: kompaktowym SUV-em – nadwoziem szczególnie lubianym wśród polskich klientów – wraz z bogatym wyposażeniem i pozornie atrakcyjną ceną. Czy to kolejny chińczyk, który może osiągnąć sukces na rynku? Niekoniecznie, bo Bestune T77 to samochód oferujący… wszystko i nic.
Z testu dowiesz się o:
Kabina Bestune T77 – festiwal sprzeczności i irytujących detali
Zaczniemy od elementu, który jest prawdziwym karnawałem w przypadku tego chińskiego SUV-a – ale nie dajcie się nabrać, że jest to cokolwiek pozytywnego.
Wnętrze Bestune T77 to istny rollercoaster. Na pierwszy rzut oka wita nas chińska klasyka nowoczesnego wydania – dwa duże ekrany tworzące jedną płaszczyznę o przekątnej 12,3 cala oraz fotele ze zintegrowanymi zagłówkami i ozdobnymi żółtymi przeszyciami. Kierownica została spłaszczona u dołu, a na konsoli środkowej znajdziemy element relatywnie rzadko spotykany w chińskich autach – przyciski funkcyjne, co jest zdecydowaną zaletą tego pojazdu. Przyciski zastosowane w T77 mają kształt rombów i zaskakująco przypominają stylistykę marki DS.
Na pierwszy rzut oka jakość materiałów robi dobre wrażenie. Góra kokpitu jest miękka, podobnie jak panele na drzwiach. Daszek nad wyświetlaczami oraz boki konsoli środkowej obszyto ekoskórą. Zastosowano nawet detal znany z klasy premium – skórzane obszycie obudowy poduszki powietrznej na kierownicy, co jest akurat miłym zaskoczeniem w przypadku tego chińskiego SUV-a. Niestety, pozytywny odbiór psuje wszechobecny, nieprzyjemny, chemiczny zapach tanich tworzyw sztucznych – prościej ujmując, stereotypowy “chiński zapach”. Z podobnym problemem spotkaliśmy się w przypadku innego chińskiego modelu, Forthing U-Tour. Ponadto, spasowanie elementów, m.in. daszka nad zegarami jest dyskusyjne, a tanie plastiki imitujące aluminium na konsoli środkowej są dodatkowym gwoździem do trumny.

Jednak największy grzech Bestune T77 stanowią fotele przednie, które są skrajnie niewygodne. Nawet dla szczupłej osoby siedziska są zbyt wąskie i krótkie, co po chwili powoduje ucisk. Co gorsza, tania ekoskóra absolutnie nie oddycha, sprawiając, że kierowca “klei się” do fotela już po kilkunastu minutach siedzenia. Sytuacji nie ratuje obecność elektrycznej regulacji i podgrzewania.
Paradoksalnie, prawdziwą oazę i komfort odnajdziemy z tyłu auta. Kanapa jest wygodna (choć dla niektórych może być zbyt miękka), miejsca jest sporo, a podłoga jest niemal płaska. Pasażerowie mają do dyspozycji osobne nawiewy, podłokietnik z cupholderami oraz jeden port USB-A, ukryty za klapą. I w tym momencie przechodzimy do prawdziwego absurdu, gdzie prawdziwy komfort możemy znaleźć w T77 jako pasażer tylnej części auta, a nie jako kierowca.

Błędy, braki i jeszcze więcej problemów z portami USB
Ergonomia samochodu również leży. Choć T77 chwali się rzadkimi w chińskich autach fizycznymi przyciskami do multimediów, głośności i panelu klimatyzacji, to pozostałe elementy nie są już tak intuicyjne i funkcjonalne. System infotainment ma przedpotopowe grafiki i działa mało responsywnie. Niespodzianki nie ma także w przypadku cyfrowych zegarów, które są nieczytelne i brakuje im płynności. Z kolei radio FM ma problemy z wyszukiwaniem stacji.
Bardzo nie chcemy marudzić, ale do kolejnych elementów, o których nie chcielibyśmy pamiętać dołączają porty USB, które są katastrofalnie rozłożone w kabinie. Z przodu znajduje się tylko jeden port USB-A, który na stałe zajmuje kostka dokładanego Apple CarPlay i Android Auto (co warto dodać, system multimedialny fabrycznie ich nie oferuje). Brakuje także ładowarki indukcyjnej. Jedynym ratunkiem jest ciągnięcie kabla z portu USB-a, przeznaczonego dla pasażerów z tyłu. Irytuje także źle zaprojektowany podłokietnik, który jest… za krótki. Ostatecznie łokieć ląduje na twardym łączeniu z przyciskiem otwierania schowka.
Brakuje również praktycznych półek – ani na konsoli środkowej, ani pod nią nie ma miejsca nawet na telefon. Schowki w drzwiach i przed pasażerem są co najwyżej przeciętne.

Napęd, spalanie i prowadzenie: Bestune T77 czy T-55?
Pod maską Bestune T77 pracuje standardowa jednostka 1.5 Turbo o mocy 160 KM i momencie obrotowym 258 Nm, napędzająca przednią oś. Producent wymownie nie chwali się czasem przyspieszenia do “setki”, jednak z oficjalnych informacji wiemy, że prędkość maksymalna samochodu to 192 km/h. Dynamika jest wystarczająca w warunkach miejskich, choć na autostradzie możemy odczuć niedostatki mocy.
Głównym winowajcą tego stanu rzeczy jest 7-stopniowa skrzynia DCT. Reaguje ona na gaz z ogromną zwłoką, szarpie przy ruszaniu i w trakcie jazdy w korkach, a redukcja biegu przy wyprzedzaniu (kickdown) trwa wieki. Wrażenia psuje także kiczowata animacja powitalna przy każdym uruchomieniu i gaszeniu auta, wywołująca śmiech – tyle że przez łzy.

To, co jednak najbardziej nas zszokowało zużycie paliwa. Mimo silnika 1.5 Turbo, Bestune T77 niemal zamienia się w czołg T-55. Średnie spalanie auta to 9,5-10 l/100 km. Na autostradzie trudno zejść poniżej 10 litrów, w mieście komputer pokładowy pokazuje średnio 11-12 litrów, a na drogach lokalnych najbardziej prawdopodobnym wynikiem jest 8 litrów na 100 km. Przy śmiesznie małym baku o pojemności 45 litrów, realny zasięg auta wynosi około 450 km – a więc niewiele więcej, niż zasięg spotykany w przeciętnym elektryku. To przepaść w porównaniu do konkurencji, która spala ok. 7-7,5 l/100 km.
Sytuacji nie ratuje również układ jezdny. Auto jest sztywne i dość zwinne, ale “gumowaty” układ kierowniczy i przeciętne hamulce automatycznie odbierają przyjemność z jazdy. Bestune T77 fatalnie wybiera nierówności, zwłaszcza poprzeczne, które potrafią wybić go z toru jazdy. Jeśli myślicie, że właśnie znaleźliście chińską alternatywę dla Seata czy Forda – niestety jesteście w błędzie.
Bestune T77 – nadwozie i stylistyka, czyli o co tu tak naprawdę chodzi?
Wizualnie Bestune T77 jest po prostu niespójny. Pozytywnym zaskoczeniem jest typowy, chiński przód z dużym, sześciokątnym grillem o “diamentowym” wykończeniu oraz czerwony lakier (za dopłatą 2500 zł), który ożywia nadwozie. Standardem są 19-calowe felgi (opony 225/45 R19). Niestety, tu kończą się pozytywy, ponieważ sylwetka chińskiego SUV-a ma zaburzone proporcje – tył pojazdu to stylistyczne “faux pas”, które przypomina Cuprę Formentora i Kię Sportage w nieudanej syntezie. Oczywiście, są różne gusta, więc ostateczna opinia o wyglądzie Bestune T77 należy do klientów.

Minusem Bestune jest także kulejąca praktyczność. Auto mierzy 4,5 m długości przy rozstawie osi na poziomie 2,68 m. Gabarytowo samochód wydaje się większy, natomiast pod względem wymiarów jest on klasycznym, chińskim, kompaktowym SUV-em. Plusem jest wyposażenie auta w koło dojazdowe i haczyk na zakupy, który niestety nie grzeszy jakością wykonania. Bagażnik ma skromne 391 litrów, co analogicznie znajdziemy chociażby w miejskiej Skodzie Kamiq. Niezadowalające parametry znajdziemy również w kwestii ładowności auta (375 kg) i prześwitu (156 mm).

Wyposażenie i cena Bestune T77 – czy aby na pewno warto?
Testowana przez nas wersja Elegance (119 900 zł + lakier) ma na liście wyposażenia m.in. program powitalny świateł, kamerę 360 stopni, monitorowanie martwego pola, systemy ADAS, automatyczne parkowanie, jednostrefową klimatyzację, dostęp bezkluczykowy (tylko od strony kierowcy), reflektory LED, adaptacyjny tempomat (działający tylko do 140 km/h) czy dynamiczne kierunkowskazy.
Za kwotę 122 400 zł z lakierem Bestune T77 staje do walki z rywalami, którzy jeszcze bardziej obnażają jego słabości. Przykładowo, Omoda 5 (123 900 zł) pali zdecydowanie mniej, jest lepiej wykonana i bije T77 na głowę fabrycznym wyposażeniem – indukcyjną ładowarką, HUD, wentylowanymi fotelami oraz bezprzewodowym CarPlay. Inną propozycją z Państwa Środka jest BAIC Beijing 5 (99 900 zł!), który jest znacznie tańszy, większy i bardziej dynamiczny.
Po stronie europejskiej, rywalem Bestune T77 będzie Skoda Karoq (130 400 zł) – niewiele droższa, za to oferowana z lepszym napędem (1.5 TSI z DSG), mniej pali i ma znacznie większy bagażnik (510 l). Alternatywą jest też Dacia Bigster (117 400 zł), która nie dość, że jest tańsza, to także lepiej wyposażona i znacznie przestronniejsza.
Podsumowanie – znaleźliśmy jedną, nieoczywistą zaletę
Bestune T77 to samochód pełen skrajności – samochód posiada naprawdę liczne niedociągnięcia, co jest wynikiem nieoczywistym nawet jak na chiński samochód. Test chińskiego SUV-a miał jednak jedną, nieoczywistą zaletę – pozwolił docenić europejskie propozycje, takie jak rumuńska Dacia, które nie dość, że zaczynają coraz mniej odbiegać cenowo od swoich chińskich konkurentów, to oferują lepszą jakość wykonania i są po prostu bardziej dopracowane. Choć Bestune T77 raczej nie ma większych szans osiągnąć podobny sukces na polskim rynku co Omoda czy Jaecoo, warto dać marce drugą szansę – tym bardziej, że pozostałe modele marki Bestune zdają się oferować coś więcej niż od testowanego przez nas T77.